Nareszcie mamy prawdziwą zimę. Tak jak powinno być w styczniu: mroźnie, rześko i słonecznie. Duża szansa, że wszelkie paskudztwa zostaną wymrożone i dzięki temu będziemy czuć się zdrowiej.
Pierwsza połowa stycznia nieco uśpiła naszą czujność, nie mniej śniegowce czekały sobie grzecznie w szafie i w końcu się doczekały:
Jak wiecie, bieganie boso na śniegu to już sport narodowy Polaków. Takie praktyki stosuje od lat, ale zazwyczaj robię krótkie serie hartowania. Zdecydowanie bardziej wolę na stopach mieć ciepłe, wełniane śniegowce. A komu zimno w stopy zimą, polecam kąpiel w gorącej wodzie. Wcale nie trzeba ryzykować odmrożeniem stóp, aby sobie je zahartować.
Zima potrafi ukazać piękno polskiej wsi. Domki nie moje, ale prawda że urocze? To raczej już skanseny, bo mieszkać w takich zimą wcale nie byłoby łatwo. Nie zawsze to co z wierzchu wygląda uroczo, okazuje się być wygodnym w praktyce.
Zaśnieżone drogi zimą to częsty widok, zwłaszcza w mniejszym wioskach. Na szczęście solidne zimowe opony dają radę. A jak nie, to i wyjąć łańcuchy z bagażnika można. Sama na szczęście nigdy tego nie musiałam robić.
Nie ma co, po zakupy nikt za mnie nie pojedzie zimą. Pisałam Wam w poprzednim poście, o trudach życia na wsi. W sumie to jednak wszędzie są wady i zalety. Coś za coś, jak to mówią. Świeże powietrze i spokój, a za cenę niedogodności zimą.
Pamiętajmy jednak, że ludzie musieli żyć w dawnych czasach nawet bez samochodów i jakoś sobie radzili. Sama pamiętam opowieści o podróżach wozem i koniem, zimową porą i to na porodówkę. I co, myślicie, że teraz jest źle na wsi?
Warto się jednak skupiać na pozytywach, a zwierzęta do takich z pewnością należą. Niektóre dadzą jajko, inne przytulą się i ogrzeją nas w zimowy wieczór. A jeszcze inne po prostu cieszą oko i miło jest z nimi czasem pobyć i porozmawiać.
Takie dwa skojarzenia najczęściej przychodzą mi do głowy podczas naszych spacerów. Można bez granic uprawiać Mindfulness. Przyroda ma na człowieka wpływ cudowny. Warunek jest jeden, trzeba umieć to doceniać. Tu i teraz.
Medytacja na własnej łące bywa doświadczeniem niezapomnianym. Właściwie nie potrzebujesz nic, tylko wychodzisz te parę kroków za dom, a tam cudowna kraina pełna ciszy i spokoju.
Sama obserwacja przyrody, zmieniających się pór roku bywa doświadczeniem magicznym, zmieniającym nastawienie do wielu spraw.
Nawet w czasach pandemii człowiek nie czuję się tu tak ograniczony. W przypadku kwarantanny masz swoje podwórko, więc wyjście z domu jest całkiem legalne. Nie czujesz się jak zwierz w klatce krótką mówiąc.
Spacery bez granic, świeże powietrze to zdecydowanie największe zalety wsi.
Niezależnie od pór roku wieś może zachwycać widokami. Człowiek czuję się tu jak na właściwym miejscu.
Oczywiście nie każdy jest stworzony do życia na wsi, ale również ludzie z miasta chętnie wybierają się na wieś, jeśli mają ochotę zaznać spokoju i zmienić otoczenie na krótki czas.
Jak wszędzie, zarówno w mieście jak i na wsi można mieć dobrych lub złych sąsiadów. Na wsi jest większa szansa na kontakty międzyludzkie.
W dużym mieście często zdarzy się, że ludzie nawet po sąsiedzku zupełnie się nie znają. Są obojętni na los drugiego człowieka, widzą tylko czubek własnego nosa.
Dobrze jest mieć na wsi dobrego sąsiada. Wtedy nie potrzebujesz kamer, ani firmy ochroniarskiej, bo dobry sąsiad dogląda twojego podwórka w trakcie dłuższego wyjazdu. Może przyjść dokarmić zwierzaki, czy nawet wyprowadzić psa na spacer.
Poratuje w trudnej sytuacji, podpowie rozwiązanie problemów. Samo "dzień dobry" rzucone co rano przez płot bywa niezwykle miłe i dodaje otuchy.
Mieszkając w małej wiosce, oddalonej od miasta drogi bywają naprawdę różne. Jadąc taką drogą ma się wrażenie, że to już "koniec świata" i "wieś zapadła". Drogi są kręte, a zimą niebezpieczne.
Z powodu dziur na drodze o wiele łatwiej poruszać się tu rowerem, niż samochodem. Wiosną i latem jest to dobre rozwiązanie i skłania do większej ilości ruchu. Odpada więc zamartwianie się o figurę, bo i tak to spalisz dojeżdżając do sklepu 5 km.
Zakupy częściej robi się internetowo, a wyprawa po żywność to czasami wyzwanie. Zimą drogi nie są tak odśnieżane, bo jest to dla władz samorządowych po prostu nie opłacalne. Mała ilość mieszkańców = mniejsze nakłady na utrzymanie dróg.
Najgorsza jest ta mentalność starszego pokolenia. Oczywiście starsi ludzie często uważają się za nieomylnych. Nie rzadko też czerpią wiedzę tylko z telewizji, co jest złem. Nie dają młodym wolności wyboru i z tego powodu młodsze pokolenia po prostu stąd uciekają.
Równie sprawy duchowości, religii są tutaj częstym pretekstem do sporów. Dawniej uważano to za tradycję i nikt się temu nie sprzeciwiał. Po prostu tak miało być, bo to tradycja, nikt nie znał innego życia. A jak już, to były to tylko jednostki we wsi.
Obecnie młodzi ludzi mają możliwość wyjazdów, dostęp do Internetu, książek itp. Mogą wybierać, jaką ścieżką pójść. Często nie zgadzając się ze starszymi, lub po prostu nie chcąc tak żyć, uciekają do miasta. Nie znaczy to, że tam mogą być bardziej szczęśliwi.
Zagroda Felicji Curyłowej na Zalipiu:
Ten blog powstaje także dzięki naszej kózce. Przyznam, że dopiero od kiedy jest u nas, to zaczęłam dostrzegać także inne aspekty życia na wsi.
To nie tylko przykre obowiązki, ale przede wszystkim wspaniały kontakt z naturą. Nawet pomimo tych wszystkich utrudnień, warto tu być. Zwierzęta nadają sens życiu i nie jest to stwierdzenie przesadne.
Koza jest naturalnym antydepresantem. Chodzi za człowiekiem, robi me-me-me, domaga się kontaktu i uwielbia brykać. A przede wszystkim musisz jej dać jeść. Bo zwierz ten głodny bywa nieustannie.
Oczywiście można też mieć psa, który też jest jednym z mieszkańców naszego gospodarstwa. A pies to zupełnie inna sprawa. Z kozą naprawdę mogą być przeboje, jak wyskoczy na maskę samochodu robi się odrobinę groźnie.
Pewnego dnia, kiedy wróciłam z miasta moim oczom ukazała się biała, nie duża kózka biegająca po podwórku. Była to dla mnie i dla syna wielka niespodzianka. Mąż coś tam wspominał, że przywiezie kozę, ale nie wierzyłam w jego obietnice.
A najlepsze w tym jest to, że koza przyjechała we Fiaciku. Siedziała na tylnym siedzeniu, z głową w bocznej szybie. Nie wiem, czy było to humanitarne przewożenie ;) dobrze, że mąż nie złapał mandatu. A w sumie to pies nasz też tak jeździ, więc chyba to legalne?
Pierwszy wpis na tym blogu musi być o tym, dlaczego w ogóle go tworzę? Z potrzeby serca, z nudów, sama nie wiem? Myślę, że może być to coś zupełnie nowego.
Mam przesyt drugiego bloga, gdzie beauty, life style, książki. Tego jest już pełno w sieci, ludzie chcą czegoś zupełnie innego. Powrotu do natury, pokazania czegoś realnego, true life, przeciwieństwa do koloryzowanego świata IG.
Życie na wsi potrafi być realistyczne aż do bólu. Kiedy idziesz z dzieckiem na spacer, wracacie do domu cali ubłoceni. A to znaczy, że nie tylko zabawa była udana, ale czeka mnie góra prania, suszenia itd.
Z pewnością to będzie blog prowadzony zupełnie spontanicznie, na luzie. Sfotografuje otaczającą mnie codzienność. Coś do czego niektórzy bardzo tęsknią, zwyczajne życie na wsi. Problemy, troski, radości, zwykłe sprawy.
Nie żyjemy może jak rolnicy z krwi i kości, ale mamy to w genach. Nasi rodzice pracowali ciężko na wsi, do tego trzeba być zmuszonym, czy też mieć w sobie mnóstwo pasji.
My mamy chyba to drugie tylko, bo rolnictwo jako główne źródło utrzymania jest sprawą naprawdę trudną. Trzeba mieć niewiarygodnie mocną psychikę, upór i siłę fizyczną.
Prawdziwi rolnicy obecnie to biznesmeni, zarządzający sprawnie działającymi firmami. Na to nie każdy może sobie pozwolić, ale żyć bliżej natury wiele z Was ma ochotę. Czy do tego wystarczy tylko domek z dala od miasteczka, nie wiem?
Na pewno o zwierzętach, które mamy w gospodarstwie. Trochę napisze o uprawach warzyw w ogrodzie. Także o tym, jakie owoce mamy w sadzie i co sadzimy pod tunel. Dużo napiszę o roślinach dzikich rosnących też na naszej łące. Będą też inne tematy, jakie o tym przekonamy się z biegiem czasu.
Interesuje się ziołami, więc ten temat z Wami przerobie dokładniej. Sama próbuję leczyć niektóre dolegliwości za pomocą metod naturalnych i nieźle mi to wychodzi.
Atrakcją zapewne będą też wycieczki po okolicy, w tym wyprawy do cudownej wioski Zalipie. Mam nadzieję, że moje postanowienie noworoczne, którym też jest ten blog zostanie pomyślnie zrealizowane.
Z pewnością nie będziemy się tu nudzić. A więc zaczynam przygodę z nowym blogiem. Oby nie było to tylko postanowienie noworoczne, które realizuje dla samej idei.